czwartek, 16 stycznia 2020

10. Pamiętnik pełen nut

Witam Was serdecznie w 2020 roku, niosącym nowe nadzieje w postaci nieprzebranej ilości pomysłów i planów do zrealizowania! Mam nadzieję, że już odzyskaliście słuch po wybuchach kolorowych fajerwerków, a wasze głowy, dzięki fantastycznej miksturze jaką jest rosół, nie przypominają o sobie zbyt często.

Przez ostatnich dwanaście miesięcy grono czytelników się zwiększyło i mam cichą nadzieję, że ta wspaniała tendencja będzie nadal kontynuowana. W prywatnych rozmowach często spotykam się z pochlebnymi recenzjami moich bazgrołów, za co Wam bardzo dziękuję - jest to ogromnie miłe i sprawia mi dużo radości. W związku z tym mam dwie propozycje: pierwsza dotyczy przekucia dobrych i ciepłych słów w odważne działanie czyli krótko mówiąc poczujcie się jak Neron w Quo Vadis i podnieście wirtualne kciuki w górę! ;) Można to potraktować jako postanowienie od pierwszego stycznia - szybkie, mało wymagające, a wszystkich zadowala ! ;) Dzielmy się w sieci tym, co nam się podoba!

Druga to bardziej sugestia - nie ukrywam, że pomysły na nowe serie są coraz bardziej doprecyzowane natomiast gdyby w Tobie, która/y to czytasz, wykiełkowała idea, żeby podrzucić jakieś zagadnienie, które sprawi, że lektura tego tekstu będzie Ci milsza niż zwykle albo Cię zrelaksuje lub skłoni do wszelakich refleksji to nie krępuj się, aby mi o tym napisać/powiedzieć drogą komentarza na blogu, facebooku czy w prywatnej wiadomości. Każdy wasz odzew sprawi, że będziemy tworzyć coś wspólnie, a to z kolei byłaby absolutna, pozostając przy noworocznej terminologii, petarda.

Z racji różnego rodzaju problemów technicznych wreszcie udało mi się obejrzeć najnowszą produkcję Fernando Meirellesa zatytułowaną "Dwóch Papieży", która zdążyła już wzbudzić wiele dyskusji między oglądającą ją widownią. Postaram się w sposób najbardziej obiektywny przyjrzeć się temu dziełu i sprawiedliwie go ocenić, zatem zapraszam Was w podróż po najmniejszym państwie na świecie.



Nie ma sensu opowiadać o fabule, bo podejrzewam, że znakomita większość z Was wie, jak została poprowadzona historia obydwu kościelnych dostojników. Najpierw wspomnę, co w tym obrazie bardzo mi się podobało. Cała techniczna realizacja stoi na naprawdę bardzo wysokim poziomie, podążając za kamerą podglądamy miejsca niedostępne dla zwykłego śmiertelnika od letniej rezydencji papieży po Kaplicę Sykstyńską w czasie konklawe. Pomimo że osią dramatyczną tego filmu jest spotkanie i rozmowa dwóch mężczyzn w sile wieku to dynamiczny montaż sprawia, że abstrahując od wypowiadanych słów, na ekranie zdecydowanie nie ma nudy. Warto wspomnieć o muzyce, w której pojawią się argentyńskie wątki - jest ona w całej opowieści dodatkowym walorem. I ostatnia kwestia, a tak naprawdę od niej powinienem zacząć. Anthony Hopkins oraz Jonathan Pryce to największy atut tej produkcji. Panowie wykonali swoją pracę w sposób porywający, upodobniając się do swoich postaci dokładnie tak, jak zostało to nakreślone.

I tutaj zaczynają się schody, dlatego teraz opowiem o tej drugiej stronie medalu. Od samego początku na ekranie pojawia się napis, (widać go również na plakacie) że film jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, co więcej jest przeplatany faktycznymi urywkami (fragment z pogrzebu Jana Pawła II, zjazdy kardynałów przed konklawe czy wreszcie spotkanie Benedykta XVI z Franciszkiem) co jasno sugeruje widzowi, że ten film może być traktowany jako dokumentalny. Niestety, ten obraz jest mocno krzywdzący w stosunku do Josepha Ratzingera, gdyż pokazuje go jako jednowymiarowego, konserwatywnego do granic możliwości papieża, który nie dopuszcza żadnym zmian prowadząc Kościół do rychłego upadku. W pozytywnym świetle niemiecki biskup Rzymu jest pokazany może dwa razy, a w kontrze do niego Franciszek okazuje się wielkim rewolucjonistą, lekiem na całe zło. Nie jest to prawdą, gdyż Benedykt jest jednym z największych teologów naszych czasów i swój pontyfikat (a właściwie całe kapłaństwo) budował poprzez racjonalizowanie naszej wiary czyli udowadniał że wywodzi się ona z merytorycznych i logicznych założeń, a nie jest jakimś efemerycznym tworem, który wziął się znikąd i donikąd prowadzi. Z kolei Franciszek w wielu kwestiach jest nadal ortodoksyjny i mam nadzieję, że takim pozostanie. Już na początku filmu następca Jana Pawła II przedstawiony jest jako polityczny gracz na konklawe, który tylko liczy głosy i koniecznie chce objąć Piotrowy Tron. Z dokumentów i informacji historycznych doskonale wiemy, że Benedykt już od dawna prosił Wojtyłę o przejście na emeryturę i papiestwo to byłaby ostatnia rzecz, którą chciałby przyjąć. Papież z Wadowic nie chciał tego przyjąć do wiadomości i cały czas odmawiał, a następnie prosił swojego późniejszego następcę o pozostanie, ponieważ Jan Paweł II go przy sobie bardzo potrzebował. Jednak, to co jest najbardziej bolesne to przekłamanie pojawiające się pod koniec filmu, łączące Josepha Ratzingera w sposób bezpośredni i podły z ogromnym dramatem, który wydarzył się w jednej z chrześcijańskich organizacji - nie chcę zdradzać szczegółów - zobaczycie sami.

Zdaję sobie sprawę, że to ma być fabularyzowany dramat, natomiast w tak poprowadzonej konwencji może zostać potraktowany jako dokument, co byłoby wysoce niesprawiedliwe z wyżej wymienionych powodów. (Nie pisałem o wszystkich niezgodnościach, starałem się pokazać tylko te najważniejsze.) Obawiam się, że skoro obraz dostępny jest na platformie Netflix, to jego oglądalność może być dosyć spora, a pewnie mało kto będzie próbował zweryfikować informacje podawane w tym dziele. Ponadto warto sobie uświadomić, że ten film opowiada historię ciągle ŻYJĄCYCH osób, które piastowały bądź piastują urząd następcy św. Piotra.

Reasumując cały mój wywód, "Dwóch Papieży" to bardzo dobrze nakręcona produkcja ze świetnymi kreacjami aktorskimi głównych bohaterów. Nie pozbawiona humoru, sprawnie zrealizowana, przeprowadza widza przez karty najnowszej historii Kościoła. Niestety, najważniejsze postaci zostały nakreślone powierzchownie i w sposób bardzo tendencyjny, a w wielu miejscach film, delikatnie mówiąc, rozmywa się z prawdą. Mimo wszystkich jego wad, zachęcam do obejrzenia, aby móc wyrobić sobie własne zdanie na jego temat.

Dzisiaj nasza maszyna losująca fantastycznie zgrała się z tematem felietonu, szczerze mówiąc kompletnie tego nie planowałem, niemniej skrzętnie to wykorzystam.

Piosenka, która sprawia, że jestem smutny

Przygotowując tę serię dochodzę do wniosku, że słucham dużo więcej muzyki o zabarwieniu melancholijnym lub refleksyjnym dlatego w tej kategorii długo się głowiłem i ostatecznie padło na utwór bardzo znany:


Utwór został napisany przez Paula McCartneya w wieku 24 lat. (wydany 5 sierpnia 1966r.) Patrząc przez pryzmat zaśpiewanego tekstu, ten młody wiek autora świadczy o tym, iż Brytyjski multiinstrumentalista dosyć szybko stał się dojrzałym mężczyzną. Przez wiele lat trwały spekulacje, kim tak naprawdę jest tytułowa bohaterka tego utworu. Gwiazdor sugerował, że było to nawiązanie do Eleanor Bron - artystki odtwarzającej jedną z ról w filmie "Help" autorstwa zespołu The Beatles. Druga z interpretacji, ta bardziej prawdopodobna sugeruje, że w jednym z szpitali zlokalizowanych w Liverpoolu pracowała pomywaczka E. Rigby; taka informacja została zdobyta dzięki przekazaniu przez kompozytora na aukcję charytatywną wyciągu z archiwów księgowych właśnie z tej kliniki. Odkąd zacząłem słuchać najsłynniejszej czwórki z Liverpoolu, (a było to jeszcze za dziecięcych czasów - kiedy to zleciało?) ten utwór zawsze wprawiał mnie w zadumę, co nie zmienia faktu, że wszystkie ich pozostałe radosne i skoczne brzmienia wprawiały mnie w równie taneczny nastrój. Chylę czoła przed historią muzyki, jaką stworzyli John, Paul, George i Ringo.

P.S. Wprawni czytelnicy na pewno zauważyli, że nie napisałem skąd się wzięło to połączenie tematów. Otóż w "Dwóch Papieżach" pojawia się taki fragment, gdzie główni bohaterowie znajdują się przy fortepianie i w wyniku rozmowy jeden z nich wspomina omawianą wyżej piosenkę. Skoro dawno nie pisałem, to dzisiaj zostawiam Wam więcej tekstu ! Nie zapomnijcie o łapkach w górę! Najlepszego dnia! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz