Bez zmian życie jest smutne. Bez awansu (bardzo szeroko rozumianego) egzystencja jest dosyć nudna. A z czego wynika nowa sytuacja albo promocja? Sekret leży w tym, czy czegokolwiek od siebie wymagam. Jasne, to wszystko jest oczywiste, zaraz pojawi się niczym w antycznym teatrze chór złożony z krytyków (przecież to bohaterowie tragiczni - MY ARTYŚCI [hehe] wiedzieliśmy o tym od samego początku), którzy wypomną mnie pisanie takich banałów. Najzabawniejsze jest to, że lata lecą, a gdybyśmy tak przeprowadzili eksperyment i narysowali tabelkę, gdzie po lewej stronie należałoby umieścić wymagania w stosunku do siebie, a po prawej wobec innych, to rezultat byłby następujący: w rubryce dotyczącej nas samych należałoby na poszukiwanie słów wysłać Paszczaka z lupą, (bohater z Muminków), z kolei w drugiej kolumnie, podejrzewam, że średniowieczni heroldowie dwa dni rozwijaliby sam tekst.
A najważniejszy morał tej historii jest jasny i wszystkim dobrze znany:
Najpierw wymagaj od siebie, a potem od innych, to sukces murowany.
Nadszedł czas na nową opowieść:
Był upalny letni dzień. Robotnicy kolejowi pracowali nad nowym odcinkiem torów. Wtem podjechała na miejsce ich pracy droga limuzyna z przyciemnianymi szybami i klimatyzacją. Jeden z robotników wsiadł do limuzyny i przez pół godziny rozmawiał z kimś w środku, podczas gdy jego koledzy dalej pracowali w upale. Kiedy wreszcie do nich wrócił - zapytali wskazując na samochód:
- Kto to był?
- To prezes kolei.
- Jak to możliwe, że znasz się z prezesem?
- Widzicie - kilka lat temu zaczęliśmy razem pracę na kolei, w ten sam dzień. Obaj układaliśmy tory.
- Jak to możliwe, że Ty dalej układasz tory, a on jest prezesem?
- Widzicie - ja przyszedłem pracować dla 5 $ za godzinę, a on przyszedł pracować dla kolei.
Tak sobie myślę, że trzeba by było zamienić to ostatnie pytanie, by wybrzmiało ono jeszcze mocniej w dzisiejszych czasach:
- Jak to możliwe, że Ty jeszcze układasz tory, skoro on jest prezesem?
Ale ja nie chcę tutaj narzekać, ani się użalać, szkoda na to czasu. Chciałem napisać o dwóch bardzo ważnych rzeczach:
1) Nie można zapominać o tym, że pieniądze są niczym mitologiczne syreny. One wabią, kuszą, ich suma wygląda wyjątkowo atrakcyjnie i potrafią nadzwyczaj szybko omamić swoimi wdziękami, aczkolwiek ich działanie jest identyczne; równie prędko sprowadzają na dno. Potwierdzają to wszystkie badania przeprowadzone na ludziach, którzy wygrali bądź zdobyli w krótkim czasie dużą ilość mamony - statystyki są porażające.
2) Przypuszczam, wracając do naszych pracowników kolei, że każdy z nas ma jakieś zawodowe marzenia. Jeden chce zostać lekarzem, drugi prawnikiem, trzeci weterynarzem, a czwarty będzie jedynie wszystkim koordynował - to też jest cel. Ale nie da się na dłuższą metę poświęcać dla pracy, która zajmuje nas tylko wtedy, kiedy jest od niej wolne. Pchając się w taką sytuację dajemy upust pomrukom naszych wysokich aspiracji, tylko, że one błyskawicznie zmienią się w rodzącą się frustrację, zabijającą nasze codzienne radości. A po co nam to?
Marzą mi się takie słuchawki, pozwalające wsłuchać się w samego siebie. W nasze pragnienia, w tego czego naprawdę szukamy i do czego dążymy. Skoro potrafilibyśmy sobie zdefiniować szczęście, to może łatwiej byłoby nam je znaleźć?
Dzisiaj się strasznie poważnie zrobiło, dlatego pochwalę się najnowszym sucharem własnego autorstwa:
- Wiecie, jak zasypia konduktor?
- Po kolei odlicza barany..
I na koniec niezawodny jak woda w kranie - Paulo Coelho:
"Szukaj pracy tam, gdzie ambicja spotyka się z marzeniami."