wtorek, 31 października 2017

Iskry - odc. 4. Kolej.

Bez zmian życie jest smutne. Bez awansu (bardzo szeroko rozumianego) egzystencja jest dosyć nudna. A z czego wynika nowa sytuacja albo promocja? Sekret leży w tym, czy czegokolwiek od siebie wymagam. Jasne, to wszystko jest oczywiste, zaraz pojawi się niczym w antycznym teatrze chór złożony z krytyków (przecież to bohaterowie tragiczni - MY ARTYŚCI [hehe] wiedzieliśmy o tym od samego początku), którzy wypomną mnie pisanie takich banałów. Najzabawniejsze jest to, że lata lecą, a gdybyśmy tak przeprowadzili eksperyment i narysowali tabelkę, gdzie po lewej stronie należałoby umieścić wymagania w stosunku do siebie, a po prawej wobec innych, to rezultat byłby następujący: w rubryce dotyczącej nas samych należałoby na poszukiwanie słów wysłać Paszczaka z lupą, (bohater z Muminków), z kolei w drugiej kolumnie, podejrzewam, że średniowieczni heroldowie dwa dni rozwijaliby sam tekst.

A najważniejszy morał tej historii jest jasny i wszystkim dobrze znany:
Najpierw wymagaj od siebie, a potem od innych, to sukces murowany.

Nadszedł czas na nową opowieść:

Był upalny letni dzień. Robotnicy kolejowi pracowali nad nowym odcinkiem torów. Wtem podjechała na miejsce ich pracy droga limuzyna z przyciemnianymi szybami i klimatyzacją. Jeden z robotników wsiadł do limuzyny i przez pół godziny rozmawiał z kimś w środku, podczas gdy jego koledzy dalej pracowali w upale. Kiedy wreszcie do nich wrócił - zapytali wskazując na samochód:
- Kto to był?
- To prezes kolei.
- Jak to możliwe, że znasz się z prezesem?
- Widzicie - kilka lat temu zaczęliśmy razem pracę na kolei, w ten sam dzień. Obaj układaliśmy tory.
- Jak to możliwe, że Ty dalej układasz tory, a on jest prezesem?
- Widzicie - ja przyszedłem pracować dla 5 $ za godzinę, a on przyszedł pracować dla kolei.

Tak sobie myślę, że trzeba by było zamienić to ostatnie pytanie, by wybrzmiało ono jeszcze mocniej w dzisiejszych czasach:
- Jak to możliwe, że Ty jeszcze układasz tory, skoro on jest prezesem?
Ale ja nie chcę tutaj narzekać, ani się użalać, szkoda na to czasu. Chciałem napisać o dwóch bardzo ważnych rzeczach:
1) Nie można zapominać o tym, że pieniądze są niczym mitologiczne syreny. One wabią, kuszą, ich suma wygląda wyjątkowo atrakcyjnie i potrafią nadzwyczaj szybko omamić swoimi wdziękami, aczkolwiek ich działanie jest identyczne; równie prędko sprowadzają na dno. Potwierdzają to wszystkie badania przeprowadzone na ludziach, którzy wygrali bądź zdobyli w krótkim czasie dużą ilość mamony - statystyki są porażające.
2) Przypuszczam, wracając do naszych pracowników kolei, że każdy z nas ma jakieś zawodowe marzenia. Jeden chce zostać lekarzem, drugi prawnikiem, trzeci weterynarzem, a czwarty będzie jedynie wszystkim koordynował - to też jest cel. Ale nie da się na dłuższą metę poświęcać dla pracy, która zajmuje nas tylko wtedy, kiedy jest od niej wolne. Pchając się w taką sytuację dajemy upust pomrukom naszych wysokich aspiracji, tylko, że one błyskawicznie zmienią się w rodzącą się frustrację, zabijającą nasze codzienne radości. A po co nam to?

Marzą mi się takie słuchawki, pozwalające wsłuchać się w samego siebie. W nasze pragnienia, w tego czego naprawdę szukamy i do czego dążymy. Skoro potrafilibyśmy sobie zdefiniować szczęście, to może łatwiej byłoby nam je znaleźć?

Dzisiaj się strasznie poważnie zrobiło, dlatego pochwalę się najnowszym sucharem własnego autorstwa: 

- Wiecie, jak zasypia konduktor?
- Po kolei odlicza barany..

I na koniec niezawodny jak woda w kranie - Paulo Coelho:
"Szukaj pracy tam, gdzie ambicja spotyka się z marzeniami."
 

wtorek, 24 października 2017

Iskry - odc 3. Echo.

Coraz częściej w rozmowach z ludźmi pojawia się pojęcie karmy. Nie chodzi mi tutaj o pokarm dla zwierząt, tylko o jeden z podstawowych terminów w religii buddyjskiej. W swoim popularnym znaczeniu jest on używany, aby podkreślić fakt, iż w zależności od tego jak postępujemy, takie ludzkie czyny będą do nas wracać. Przykładowo, jeśli kogoś okłamałeś; w przyszłości ktoś Ciebie oszuka. Podobnie, gdy wyświadczysz drugiemu człowiekowi dobro, ono zatoczy koło i pomknie do Ciebie niczym bumerang w najmniej spodziewanym momencie. Krótko mówiąc, jak to swego czasu niezwykle trafnie ujął ś.p. Władysław Bartoszewski:

"Warto być uczciwym, choć nie zawsze się to opłaca. Opłaca się być nieuczciwym, ale nie warto".

Teraz zapraszam na kolejną historię:

Ojciec i syn udali się na wycieczkę w góry. Nagle syn potknął się i boleśnie upadł. Krzyknął:
- Auuu!
Ku swemu zdziwieniu usłyszał głos, który powtórzył jego krzyk:
- Auuu!
Zdziwiony chłopak zapytał:
- Kim jesteś?
Odpowiedź brzmiała:
- Kim jesteś?
Podirytowany młodzieniec krzyknął:
- Pokaż się!
Głos odpowiedział:
- Pokaż się!
Zdenerwowany chłopak krzyknął:
- Tchórz!
Głos odpowiedział:
- Tchórz!
Młodzieniec spojrzał na rozbawionego ojca i zapytał:
- O co chodzi?
Ojciec uśmiechnął się i powiedział:
- Synu, słuchaj uważnie.
Krzyknął:
- Jesteś mistrzem!
Głos odpowiedział:
- Jesteś mistrzem!
Ale chłopak dalej nie rozumiał, co się dzieje. Potem ojciec zaczął tłumaczyć:
- Ludzie nazywają to echem, ale tak naprawdę to życie. Oddaje ci z powrotem to, co mu dałeś. Jeśli chcesz być bardziej kochanym, powinieneś dać od siebie miłość. Jeśli chcesz, aby inni ludzie wokół Ciebie byli bardziej kompetentni, zwiększ najpierw swoje kompetencje. Ta zależność odnosi się do wszystkiego, znajdziesz ją w każdym aspekcie naszego życia. 

Od razu można zauważyć, że opowieść ma już swoje lata, bo gdyby była pisana współcześnie, nawet echo wiedziałoby, iż na pytanie "Kim jesteś?" odpowiada się: "Jesteś zwycięzcą!". Ta rozmowa jest tak prosta i zrozumiała, że nie ma sensu jej dokładnie analizować.

Bo tak naprawdę uważam, że każdy z nas, jak się urodził, dostał kominek. Dla przyjaciół z Izraela dodam, iż nie można go sprzedać, bo to jest ten metaforyczny. I cała zabawa polega na tym, żeby przez całe życie umiejętnie dokładać suche drewienka. Jest mało na świecie rzeczy tak pochłaniających jak wpatrywanie się w roztańczone płomienie na wesoło trzaskającym drewnie. A co się stanie jeśli naszymi konarami będzie dobro? Płonące ognisko, o ile oczywiście jest ujarzmione w kominku, daje ciepło oraz poczucie bezpieczeństwa, a często wyskakują z niego iskry. No właśnie Iskry, dzięki czemu mam potem o czym pisać. Cóż za autolokowanie produktu - w końcu kiedyś trzeba! Zatem przedstawiam taki apel: 

Dbajmy o kominkowe ogniska,
nie róbmy z siebie pośmiewiska!

(Jak zrozumiem ten wierszyk, to dam znać, ale dobrze wygląda, to zostawię). A tak swoją drogą wiecie, że jak echo przychodzi do McDonalda - zawsze zamawia to, co osoba przed nim? 

Na pewno na niego czekacie, dlatego już wołam naszego mędrca. Paolo Coelho przypomina:
"Nasze życie jest odbiciem naszym działań".

poniedziałek, 23 października 2017

Iskry - odc. 2. Pomidory.

Świat pędzi coraz bardziej do przodu, a człowiek ma taką zdolność, że niebywale szybko potrafi odnaleźć się w technologicznym dobrobycie. Obsługa wszelkiej maści gadżetów oraz najnowsze nowinki są dużo sprawniej przyswajane niż trzy magiczne słowa czy kultura dyskusji. Piszę o tym dlatego, ponieważ zastanawiam się jak bardzo zawładnął nami wszechobecny internet i czy ktokolwiek z żyjących obecnie poradziłby sobie, gdyby nagle globalne morze sieci ucichło albo wręcz wyschło i pozostałoby możliwe jedynie surfowanie palcem po globusie. Wrócilibyśmy do początku. Zapanowałby chaos, a z chaosu wyłoniłoby się... (dalszą część historii już znamy). Kolejną część tekstu poprzedzi następująca historia:

Pewien bezrobotny stara się o stanowisko sprzątacza w Microsofcie. Dyrektor personelu przyjmuje go i każe zaliczyć test (zamiatanie podłogi), po czym stwierdza:
- Jesteś przyjęty, daj mi twój e-mail, wyślę ci formularz do wypełnienia oraz datę i godzinę, na którą masz się stawić w pracy.
Zrozpaczony człowiek odpowiada:
- Nie mam komputera ani, tym bardziej e-maila. 
Wtedy personalny mówi mu, że jest mu przykro, ale ponieważ nie ma e-maila, wirtualnie nie istnieje, a ponieważ nie istnieje, nie może dostać tej pracy. Człowiek wychodzi przybity. W kieszeni ma tylko 10 $ i nie wie, co ma zrobić. Przechodzi koło supermarketu. Postanawia kupić dziesięciokilogramową skrzynkę pomidorów. Potem, chodząc od drzwi do drzwi, sprzedaje cały towar po kilogramie i w ciągu dwóch godzin podwaja swój kapitał. Powtarza te transakcje jeszcze trzy razy i wraca do domu z 60 $ w kieszeni.
Uświadamia sobie, że w ten sposób może z powodzeniem przeżyć. Wychodzi z domu coraz wcześniej, wraca coraz później i tak każdego dnia pomnaża swój kapitał. Wkrótce kupuje wóz, później ciężarówkę, a po jakimś czasie posiada całą kolumnę samochodów dostawczych. Po pięciu latach mężczyzna jest właścicielem jednej z największych sieci dystrybucyjnych w Stanach. Postanawia zabezpieczyć przyszłość swojej rodziny i wykupuje polisę ubezpieczeniową. Wzywa agenta ubezpieczeniowego, wybiera polisę i wtedy agent prosi go o adres e-mail, aby mógł wysłać mu propozycję kontraktu. Mężczyzna mówi mu wtedy, że nie ma e-maila.
- Ciekawe - mówi agent - nie ma pan e-maila, a zbudował pan to imperium? Niech pan sobie wyobrazi, czego dokonałby pan, gdyby go miał!
Mężczyzna zamyślił się i odpowiada:
- Byłbym zamiataczem w Microsofcie!

Mam nieodparte wrażenie, że już wiem, gdzie leży żyła złota. Zdążyłem Was już polubić troszkę więc zdradzę Wam ten sekret, tylko nie mówcie nikomu! Otóż pieniądze są ukryte w owocach i warzywach i zaraz to udowodnię! Po pierwsze, jak widać na załączonym obrazku, byle pomidor może okazać się całkiem interesującym kąskiem, niekoniecznie do jedzenia. Po drugie, był taki jeden geniusz, co z ugryzionego jabłka zrobił ogromne imperium. Ale to akurat pomysł ściągnięty od Prastarej Ewy. Znaczy, to nie jest jej nazwisko, po prostu dawno temu żyła. Kolejnym potwierdzeniem mojej tezy jest Jaś Fasola - dobra, to głupi przykład jest.. W każdym razie wyczuwam tu potencjalny interes życia, zwłaszcza, że gdyby inwestycja nie wypaliła, przynajmniej będzie z czego robić przetwory na zimę.
Ta historia doskonale pokazuje absurdalność systemu rekrutacyjnego (po co komu mail do sprzątania), a z drugiej przypomina, że decyzje podjęte w delikatnie mówiąc trudnej sytuacji, nie są takie najgorsze. I właśnie o tym śpiewa Lady Pank w piosence: "Kryzysowa narzeczona". Ostatecznie ta opowieść dobitnie obrazuje, że czasem słowo pomidor naprawdę jest odpowiedzią na każde pytanie.

Teraz oddajmy cesarzowi to, co cesarskie. Paolo Coelho przypomina: 
"Nie wszystko co uważasz, że przyniesie Ci szczęście, faktycznie Ci je da."

Nie dają mi spokoju te warzywa, coś w nich musi być. A gdyby tak spróbować na czymś, z czego większość korzysta? Na przykład: "Za kilo ziemniaka, dostaniesz świeżaka? Jak dostanę betonowe barierki to rozkręcam biznes. 

P.S. A wiecie, że gdyby ziemniak rósł na drzewie to nazywałby się "drzewniak"?

środa, 18 października 2017

Iskry - odc. 1. Żarówka.

Dobry wieczór! 

Chciałbym zaprosić Was na mojego nowego bloga zatytułowanego "W natłoku myśli". Czujcie się tu swobodnie, mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie. Na początek proponuję serię Iskry. Będzie się ona składać z dziesięciu odcinków i jak sama nazwa wskazuje, będzie zapalać do działania. To taki pomysł na dobry początek, co by się dobrze rozkręcić. A zatem, do dzieła!

Thomas Edison odkrył żarówkę po ponad 11000 nieudanych prób. Znana jest historia wywiadu, kiedy to dziennikarz zadał pytanie Edisonowi:
- Dlaczego marnuje Pan czas na tyle prób, jeśli oczywistym jest, że światło świecy jest dla człowieka najlepsze? Dlaczego wciąż Pan próbuje pomimo ponad 5000 nieudanych prób?
Wynalazca miał mu odpowiedzieć:
- Młody człowieku, nieprawdą jest, że wykonałem 5000 nieudanych prób, ale faktem jest, że do tej pory odkryłem 5000 sposobów, według których to nie działa! Co sprawia, że jestem o 5000 sposobów bliżej rozwiązania. 
Z czasem żarówka powstała i zmieniła cały świat.

Muszę przyznać, że żarówka kojarzy mi się z błogim czasem dzieciństwa, gdyż podczas oglądanych kreskówek wpadnięcie na pomysł czy genialną myśl jednego z bohaterów przekazywano młodemu widzowi na ekranie jako zapalającą się żarówkę nad głową natchnionego. Cóż to były za złote czasy Looney Tunes oraz Cartoon Network. 

Za to dziś mamy ludzi, u których pomysłowość jest zagrożona wyginięciem, zatem każda ich kreatywna myśl powinna być oświetlana nie tyle halogenem co wręcz agregatem. Przedstawicielką tej grupy społecznej jest np.: Mariolka z kabaretu Paranienormalni.

Cennym spostrzeżeniem w tej historii było zauważenie, iż patrząc po sposobie i formie zadawania pytania, można stwierdzić, że właściwie zawód dziennikarza niewiele się zmienił. Teraz, (jak uczy Internet) zamiast czekać czy czytelnik złapie aluzję, powinienem dodać wyrażenie: "pozdro dla kumatych". Swoją drogą zawsze myślałem, że symbolem mądrości jest sowa, a nie żaba, ale czasy się zmieniają..

Ta historia jest ciekawa z dwóch powodów: najpierw ten mniej oczywisty. Tak sobie pomyślałem, że gdyby tym Edisonem miał być p. Korek z klatki lub bloku obok, to przecież mało kto pozwoliłby mu na 5000 prób, a co dopiero na dwa razy tyle. Wzięlibyśmy zapewne mikrofon, telefon i niczym dziennikarz wydalibyśmy osąd, a sąsiad więcej by nas nie zobaczył. Natomiast p. Korek przy próbie nr 11000 krzyknąłby niczym Archimedes: Eureka! i przysłużyłby się dla ludzkości.

Fascynująca jest wytrwałość w dążeniu do celu opisywanego wynalazcy. A gdyby tak chytrze zapytać: czy jest w życiu coś, co próbowałaś/eś robić aż tyle razy pomimo braku powodzenia? We mnie budzi się największy konstruktor, gdy chcę zbudować samochód z kinder niespodzianki. Co nie zmienia faktu, że mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, iż te instrukcje składania przedmiotów z czekoladowych jajek pisał ten sam gość, który przygotowuje plany składania szafy w pewnym szwedzkim koncernie meblowym..

Na koniec każdego odcinka tej serii nie może zabraknąć Mistrza, którego zdążył już poznać cały świat. Paulo Coelho radzi:
"Jedyną możliwą porażką jest przedwczesne zaniechanie."

P.S. Zapomniałem dodać, że planuję wrzucać nową Iskrę przynajmniej raz w tygodniu. Bądźcie wytrwali, jak Edison.. ;) Korzystajcie z pięknej pogody! Ściski!