środa, 30 stycznia 2019

Rurka z Krem(l)em - XIII

Gdybym wiedział, że akurat trzynasty odcinek wypadnie podczas potyczki Danii z Francją, mniej bym się tym wszystkim emocjonował. Faktem jest, że statystycznie zespołowi, który dotrze do finału wypada w trakcie tej drogi jeden kiepski mecz, ale akurat w tym przypadku ewidentnie było widać, że obydwie nacje po prostu nie chciały sobie zrobić krzywdy, czego efektem był bezbramkowy remis. W pozostałych bitwach Peru pokonało Australię 2-0, gdzie te gole strzelano od niechcenia, jakby nie chcąc nikogo urazić; Argentyna wygrała z Nigerią 2-1 i takim samym wynikiem zakończyło się spotkanie Chorwacji z Islandią. Tym sposobem wyłoniono szczęśliwców oraz przegranych z grupy C i D.

Wczoraj oglądałem film "Niezgodna" w reżyserii Neila Burgera z 2014 roku. Jest to pierwsza część trylogii na podstawie powieści Veroniki Roth o tym samym tytule. W tej historii społeczność opisywanego świata dzieli się na pięć frakcji. Każdy z nastolatków musi przejść test predyspozycji, który badając cechy charakteru danej osoby klasyfikuje go do jednej z grup: Altruistów, Erudytów, Nieustraszonych, Prawych bądź Serdecznych. Zdarzają się przypadki, gdzie z powodu braku kluczowej cechy trafia się do tzw. Bezfrakcyjnych oraz ich przeciwieństwa, czyli osoby posiadające więcej niż jeden definiujący parametr, nazywane Niezgodnymi, żyjące cały czas w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie chciałbym się rozpisywać o filmie (nie jest zły, najgorszy jest tzw. wątek romantyczny - sztucznością bije z odległości Chińskiego Muru), kto będzie ciekaw to i tak zajrzy, natomiast tak sobie pomyślałem, że w związku z sytuacją geopolityczną w Polsce można by przeprowadzić pewien logiczny eksperyment. Otóż zacząłem się zastanawiać, jakie odłamy by zaobserwowano w naszej ojczyźnie. Zadanie wydaje się nie być trudne, zwłaszcza że w Polsce wszyscy są mniej lub bardziej podzieleni, jednak zależy mi na tym, aby nie była to najbardziej oczywista kategoryzacja tylko troszkę bardziej kreatywna, np.:
Frakcja niekasujących biletów na jeden przystanek,
Frakcja zlizujących z delicji najpierw czekoladę, a dopiero później zjadających galaretkę
Frakcja najpierw robiących, potem myślących
Frakcja zostawiających wszystko na ostatnią chwilę
Frakcja lubiących własne posty na facebooku
Frakcja lubiących stać w kolejkach
Frakcja cały czas komentujących oglądany film w kinie.
Frakcja zazdrosnych o powodzenie sąsiada

Tydzień temu wracałem do domu i napotkałem widok dosyć intrygujący. Wsiadając do autobusu mijałem się z człowiekiem pochodzenia jamajskiego (tak, nie mówił po polsku), który podtrzymywany przez kolegę słaniał się na nogach. I tak sobie pomyślałem, że jeszcze nigdy w życiu nie widziałem pijanego obywatela Jamajki, zresztą akurat ten kraj kojarzymy z innego rodzaju wyluzowaniem się, a tu taka niespodzianka. Jednak nie warto ufać stereotypom.

Z lekkim przerażeniem spoglądam w kalendarz i nieuchronnie zbliża się koniec stycznia. Przecież jeszcze niedawno były święta Bożego Narodzenia, a tu choinki ani widu ani słychu, podobnie jak kolęd (tu nie narzekam, fanem nie jestem). Człowiek ma tyle planów, a rok cały czas za krótki. Wam też tak szybko czas leci?

niedziela, 27 stycznia 2019

Rurka z Krem(l)em - XII

Strasznie goni mnie czas, ale stwierdziłem, że passę trzeba podtrzymać, dlatego na chwilę tu zajrzałem. Widzę, że zaglądacie na bloga, w poszukiwaniu czegoś nowego, zatem postaram się sprostać tym oczekiwaniom. Na mundialu miał się zacząć piękny czas: codziennie aż cztery mecze finalizujące rozgrywki każdej z grup, emocji co nie miara, no nic tylko usiąść i oglądać. Niestety, po kolumbijskiej ścieżce zdrowia żyć się odechciało, w związku z czym nawet taka dawka nie mogła nam sprawić odrobiny przyjemności. Myślę, że to ostatnie zdanie można by interpretować w sposób niezamierzony przez autora.

Zapomniałem ostatnio napisać o właściwie najważniejszym wydarzeniu związanym z występem zespołu Nawałki. Jak łatwo można wywnioskować, nie dotyczyło ono niestety samej gry, a komentarza tejże. Absolutnie hitowym było zdanie sprawozdawcy sportowego - Jacka Laskowskiego, wypowiedziane w trakcie potyczki z rywalem z Ameryki Południowej. A brzmiało ono tak: "Mamy mundial 4K: Kolumbia, Kazań, Klęska, a czwarte "K" proszę sobie dopisać według własnego uznania.." Panie Jacku, błyskotliwość nie ma przed panem żadnych tajemnic! Przynajmniej przed mikrofonem mieliśmy Mistrza..

Nieuchronnie nadszedł czas pierwszych pożegnań. Zapadły rozstrzygnięcia w grupach A i B. W niezwykle emocjonującym spotkaniu Arabia Saudyjska pokonała Egipt 2-1, a Urugwaj pewnie zwyciężył Rosję 3-0. Natomiast wieczorem faworyci zawiedli ponieważ Portugalia zaledwie zremisowała z Iranem 1-1, a Hiszpania z Maroko 2-2. Szczególnie w tym ostatnim meczu pachniało przy samej końcówce niespodzianką, jednak europejskiemu zespołowi udało się dopiąć swego w doliczonym czasie gry. Po raz kolejny potwierdziło się, że na Mundialu nie ma słabych drużyn. Oprócz jednej..

Po włączeniu rano internetu zostałem zaatakowany przeróżnymi informacjami, natomiast szczególnie dwie przykuły moją uwagę ze względu na ich absurdalność. Pierwszą był post pewnego aktora na portalu społecznościowym, w którym skarżył się, że przez żałobę narodową odebrano pracę wielu artystom ponieważ odwołano kilka spektakli. Swój wywód zakończył tym, że dziękuje wszystkim wspaniałym widzom, dodając wzmiankę: (cytat oryginalny) "Dziękujemy naszym widzom za to że pomagają nam płacić nasze kredyty :)" Po opisaniu sprawy przez media, refleksja została usunięta. Panie Darku, pewnie uda się spłacić zobowiązania w banku, ale obawiam się, że publiczności pan już nie kupi. :) 

Ale drugi artykuł był zdecydowanie bardziej intrygujący. Otóż na podstawie badań konsumentów przygotowano ranking najlepszych.. parówek (!!) Co prawda żadna z tych firm nie zapłaciła mi za reklamę więc nie napiszę, która zatriumfowała.. ale sam pomysł godny zatrzymania się. To mniej więcej tak, jakby ktoś porównywał katastrofy powietrzne, wodne i lądowe - co z tego, skoro i tak nikt nie przeżyje! :) Podejrzewam, że jeszcze dożyjemy czasów, kiedy parówki wylądują w sklepach na półce obok jajka-niespodzianki.

Z moich bardzo wstępnych obliczeń wynika, że dochodzimy również do połowy "Rurki z Krem(l)em". Będę kombinował tak, aby przejście w kolejne serie było jak najbardziej płynne. :)

środa, 23 stycznia 2019

Rurka z Krem(l)em - XI

Bardzo ciekawe jest to, jak ogromny wpływ ma na nas sport. Oczywiście, nie chodzi mi tutaj o wzrost kondycji czy sprawności tylko o uzależnienie emocjonalne od wyników sportowca czy zespołu reprezentującego mój kraj. Akurat dyscyplina schodzi na dalszy plan, aczkolwiek właściwie poza piłką nożną, (tutaj bez względu na wynik) to jakikolwiek krajan odnoszący sukcesy na swoim poletku zaczyna być obiektem zainteresowania najpierw mediów, a z biegiem czasu coraz większej grupy ludzi.

Wracam do tego, bo fascynuje mnie za każdym razem, że kiedy przypominam sobie kolejną turniejową porażkę, jestem w stanie odtworzyć wszystkie uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas oglądania tej żenady oraz ten ogromny zawód, kiedy wiadomo już było, że to nie panowie w biało-czerwonych strojach schodzą z murawy z uśmiechami na twarzach. Niestety Kolumbia zatopiła nas trzema pociskami i mogliśmy znów przygotowywać się do meczu o honor. Co gorsza, Japonia zremisowała 2-2 z Senegalem, dzięki czemu układ w tabeli, przy ewentualnym naszym zwycięstwie naprawdę nie był najgorszy. Swoją drogą, aż dziw, że nasi piłkarze nie zostali twarzą firmy transportowej, gdzie reklamowaliby swoje usługi słowami: "Możesz na nas liczyć, my spakujemy się najszybciej!" Pewnie, gdybym to pisał w czerwcu zeszłego roku, pod palcami paliłaby mi się klawiatura, a sam tekst, najoględniej mówiąc, raczej nie byłby laurką. A tak, w tle słyszę balladę Eda Sheerana, ciśnienie mam w normie oraz zdrowe nerwy. Do następnej futbolowej imprezy..

Mam taką cichą nadzieję, że po tej gdańskiej tragedii Światowe Dni Młodzieży przyniosą trochę światła i uśmiechu. Patrząc z perspektywy krakowskich obchodów, muszę przyznać, że ludzie, którzy tu przyjechali z całego świata, nawet nie tyle zarażali optymizmem, radością i śpiewami, co po prostu czuło się, iż w jest w nich chęć i ogień do zmiany na lepsze. O, jak bardzo przydałby nam się taki powiew świeżości. Takie nowe otwarcie, szczególnie w tych miejscach, gdzie smoła nienawiści podtapia ludzi, wciągając pod swoją powierzchnię coraz więcej twarzy. Życzę również, aby Panama poradziła sobie organizacyjnie i logistycznie, by nie było takiego chaosu jak podczas meczu z Anglikami, gdzie została pokonana aż 1-6. Cóż, taka rola debiutanta, aczkolwiek bardziej doświadczeni koledzy po fachu, opisani wyżej, niewiele lepiej się zaprezentowali.

P.S. Ta wczorajsza kawa naprawdę dała radę, dzień mi się mocno wydłużył i parę rzeczy jeszcze zdążyłem zrobić, także ten eksperyment okazał się być skuteczny.. Tylko dziś jakiś taki człowiek niewyspany, nie wiedzieć czemu..

wtorek, 22 stycznia 2019

Rurka z Krem(l)em - X

Dawno już nie piłem kawy w związku z czym stwierdziłem, że pozwolę sobie na drobną przyjemność. Nie za bardzo się skupiłem kiedy ją wybierałem jak również podczas sypania jej do kubka (filiżanka kojarzy mi się jedynie z "przebojem - petardą liryczną" Michała Wiśniewskiego, którego unikam podobnie jak tego wytwornego naczynia). Efekty przygotowanego wywaru przeszły moje najśmielsze oczekiwania; zdobyty zastrzyk energii pozwoliłby mi na zatańczenie samemu całego Jeziora Łabędziego od prologu po sam epilog.

Podobno wczoraj wypadł "Blue Monday" czyli najbardziej depresyjny dzień w roku, przypadający na trzeci poniedziałek stycznia. Z tego co zdążyłem się zorientować, to określenie pseudonaukowe. Uczelnia, z której wywodzi się twórca tego algorytmu, kompletnie odcina się od tych badań. I tak się zastanawiam, jaka idea rodziła się w głowie Cliffa Arnalla, żeby opracować wzór na najbardziej przygnębiający dzień w roku? Jak do tego doszedł, że to może być poniedziałek? :) Pozostawię jednak rozważania tej brytyjskiej, intelektualnej armaty i przechodzę dalej, chociaż korci mnie, aby odpowiedzieć na ten pomysł inicjatywą o nazwie "Lucky Ten" czyli najszczęśliwszy dzień, już nie roku a miesiąca, w związku z objawieniem się na koncie potężnej (oby!) sumy środków do wykorzystania. W końcu, jak to mawia dzisiejsza młodzież, potrzeba nam więcej pozytywizmu! (Ja bym się nie czepiał, znają epokę, to już dużo!)

Nie mógłbym zapomnieć o bardzo ważnych dniach Babci i Dziadka. Niestety, już nie mam z kim ich obchodzić, ale wszystkim Wam, którzy czytacie, życzę, żebyście jak najdłużej mogli korzystać z ciepła i pogody ducha babcinych oraz dziadkowych serc. Nawiązując do tego, że za chwileczkę rozpoczną się ŚDM w Panamie, przypomniało mi się, że podczas tych dni w Krakowie Papież Franciszek jak mantrę przez cały czas powtarzał o korzystaniu z doświadczenia starszych ludzi, podkreślając jak wielkim Skarbem są dla młodszych pokoleń. W końcu ktoś, kto nie usłyszał choć jednego z tych zdań, niechaj pierwszy rzuci kamień:
- Ale przystojny z Ciebie kawaler wyrósł!
- Widzę, że masz koleżankę, kiedy wesele?
- Słuchaj wnusiu, a jak Ci idzie w szkole?
oraz klasyk wszystkich klasyków:
- Ziemniaki zostaw, mięso zjedz!

Z drugiej strony zawsze zastanawiało mnie to, czy ktoś kiedykolwiek faktycznie wydłubał sobie oko łyżką pozostawioną w szklance? Podsumowując, może i nasi dziadkowe nie ogarniają wszystkich nowych technologii (co ciekawe, jest coraz więcej wyjątków!), to gdyby zabrakło na świecie Wi-Fi, mało kto poradziłby sobie bez pomocy rodziców naszych mam oraz ojców.

Po zeszłym, bardzo ciężkim tygodniu i wczorajszym dniu, o którym było już wyżej, stwierdziłem, że chciałbym zobaczyć coś lekkiego i przyjemnego a niekoniecznie totalnie głupawego. I tak natrafiłem na film, widziany kiedyś jedynie fragmentarycznie. Dobrze znałem jedynie ścieżkę dźwiękową, w której od początku się zakochałem, szczerze mówiąc lepszej niż sam obraz Jean - Pierre Jeuneta. I to wcale nie świadczy o tym, że film jest słaby! Mowa tu oczywiście o Amelii - francuskiej komedii z 2001 roku. Podejrzewam, że większość z was go widziała, dlatego nie będę się o nim rozpisywał. Odniosłem jedno druzgocące wrażenie po oglądnięciu całości, że jest coraz mniej takich ciepłych, mądrych, zabawnych i przyjemnie dla oka zrobionych filmów. Fantastyczna muzyka, piękny Paryż, bohaterka subtelna, wrażliwa i niesłychanie kreatywna. Kto jeszcze nie widział, zachęcam do nadrobienia. Żebyśmy się dobrze zrozumieli, bardzo lubię filmy problematyczne, czasem ciężkie, ale coraz rzadziej ktoś potrafi zrobić lekki film ale taki wyważony, niegłupawy tylko niosący w sobie jakiś przekaz. Z resztą durne filmy też są przydatne - od razu się człowiekowi wydaje, że mądrzejszy.. ;) 

A na koniec dawka mundialowych emocji. Akurat tego dnia działo się sporo bowiem Belgia rozegrała fantastyczne spotkanie demolując Tunezję 5-2, Meksyk pokonał Koreę Południową 2-1, ale największą niespodzianką zapachniało w spotkaniu Szwecji z Niemcami, gdzie rozstrzygająca bramka padła w doliczonym czasie gry i ta informacja już mówi, która drużyna wygrała. Faktem jest, że gol Toniego Kroosa był wyjątkowej urody i ostatecznie nasi zachodni sąsiedzi znów okazali się być lepsi dosłownie o długość karabinu zwyciężając swoich rywali 2-1.

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Rurka z Krem(l)em - IX

Niedawno zaciekawiła mnie pewna, dobrze rozreklamowana polska produkcja. Chodzi o serial wyemitowany przez HBO zeszłej jesieni. Został on zrealizowany na podstawie książki Jakuba Żulczyka o tym samym tytule. Na wstępie pragnę podkreślić, że lektury nie czytałem więc będę się odnosił jedynie do tego, co zobaczyłem na ekranie. Nie chcąc niepotrzebnie przedłużać, przechodzę do omówienia "Ślepnąc od świateł" w reżyserii Krzysztofa Skoniecznego.

Osiem odcinków serialu ukazuje Warszawę od strony, którą niekoniecznie chcielibyśmy poznać. Stolica jest mrocznym, pełnym kryminalistów i degeneratów miastem, gdzie narkotykowy szlak wydaje się dotykać każdego. Odnosi się wrażenie, że w co drugim mieszkaniu lokatorzy są albo piekarzami albo pracują w pralni, ponieważ potrzebują mnóstwo białego proszku. Głównym bohaterem jest Kuba Nitecki (Kamil Nożyński), który jest znanym dilerem kokainy. Perfekcjonista, zawsze wszystko ma dopięte na ostatni guzik, z natury jest outsiderem, człowiekiem stroniącym od wszelkiego rodzaju towarzystwa. Zwraca na siebie uwagę drogim samochodem, aczkolwiek głównie pociąga innych tym, że tak naprawdę mało kto wie cokolwiek na jego temat. Ma dosyć chłodne relacje z rodziną, a jedynym jego przyjacielem jest Pazina (Marta Malikowska). W związku ze swoją profesją obraca się w towarzystwie lokalnych gangsterów, którym przewodniczy Stryj (Janusz Chabior). Szefem bandytów jak i Kuby jest Jacek (Robert Więckiewicz). W początkowych odcinkach podążamy za sportowym bmw Niteckiego, który rozprowadza swój towar, dzięki czemu poznajemy jego klientelę: od polityków, przez celebrytów, raperów po bogate biznesmenki. Jak łatwo się domyślić, nie jest to najprzyjemniejsza ani najlżejsza praca, w związku z czym diler ma już dość bycia ciągłym chłopcem na posyłki, jest zmęczony otoczeniem, w którym przebywa i chciałby wyjechać za granicę oraz uciec od tego całego zgiełku. W tym samym czasie z więzienia, po ośmioletniej odsiadce wychodzi Dario (Jan Frycz), gangster starej daty i sytuacja zacznie się komplikować..

Po oglądnięciu całości mogę już napisać, co o tym dziele sądzę. Ten brudny, narkotykowy warszawski świat został tutaj bardzo dobrze oddany z całym jego anturażem. Swoją drogą  bardzo prześmiewczo i celnie został przedstawiony hip-hopowy półświatek, za co dosłownie odpowiada reżyser, gdyż pojawia się jako główny raper o ksywie Piorun. Serial jest wyjątkowo wulgarny, w tej kwestii nie pozostawia żadnych niedomówień. Muzyka bywa zaskakująca, aczkolwiek nie przeszkadza w oglądaniu, wprowadza odpowiedni nastrój do scen. Narracja jest dosyć często przeplatana wizjami głównego bohatera, niestety nie zawsze są one zrozumiałe, odniosłem wrażenie, że są momentami nieco przekombinowane. To, co jest warte odnotowania to pokazanie, co się dzieje, gdy zdecydujesz się podążyć białą ścieżką ze wszystkimi konsekwencjami, a także jak takie wybory się kończą. Mimo, że jednym ze scenarzystów był autor książki, chwilami akcja strasznie się dłuży i czegoś ewidentnie brakuje. Dopiero od połowy zaczyna to nabierać rumieńców. 

A teraz przejdę do największy wady i zalety tego serialu. Jest nim aktorstwo i już tłumaczę o co chodzi. W roli głównej został obsadzony Kamil Nożyński - amator, który nigdy wcześniej nie przeżył przygody z filmem. Jest to dla mnie zrozumiały zabieg i widziałem już dzieła, gdzie przynosiło to świetny efekt, niestety tutaj to się kompletnie nie sprawdziło. Strasznie trudno mi było przebrnąć przez początkowe odcinki, nie mogłem się przyzwyczaić do takiej amatorszczyzny, zwłaszcza że na drugim biegunie działy się absolutnie niezwykłe rzeczy. Zacznę od dobrego Eryka Lubosa w roli Marka Żakowskiego, policjanta stojącego po innej stronie barykady oraz bardzo dobrego Krzysztofa Zarzeckiego jako Malucha - zadłużonego właściciela pewnego klubu. Dalej wyjątkowo przekonujący Jacek Beler, oraz kolejna poważna rola Cezarego Pazury, który wciela się w Mariusza Fajkowskiego - prowadzącego swoje show dziennikarza (wiadomo, kim inspirowanego). Aktor rozkręcający swój kanał na Youtube jest wyśmienity w tym wydaniu, podobnie jak Janusz Chabior - Stryj - odrażające bydlę nie znające żadnych skrupułów. Jego szef Robert Więckiewicz jako choleryczny biznesmen, który dosłownie zjadł zęby na kokainie zdecydowanie dorównuje mu kroku sprawiając, że ogląda się ich wszystkich z przyjemnością.

Na osobny akapit zasługuje jeszcze jeden człowiek. Wirtuoz Jan Frycz w roli Daria. To jest absolutnie oskarowa kreacja psychopatycznego gangstera. Jak na niego patrzysz, to po prostu czujesz niepokój połączony z przerażeniem. Dawno w polskim kinie nie było tak zagranej postaci, a akurat obracam się w tej filmowej tematyce, także jestem świadom porównania. I jak wymienieni wyżej panowie (poza głównym bohaterem) są świetni, to p. Jan jest poza wszelką konkurencją. Przykuwa uwagę, przykrywa wszelkie niedostatki scenariusza i nie pozwala pozostawić serialu ani na sekundę.

Powoli zbliżając się do końca tej recenzji skłaniam się ku opinii, że można było z tego serialu wycisnąć jeszcze więcej. Jego potencjał (zwłaszcza gra aktorów) nie został w pełni wykorzystany. Gdybym miał wystawić ocenę w sześciostopniowej skali byłaby to 3, ale za samego Daria dałbym jednak 4/6. Nie jest to serial dla każdego, ale jeśli ktoś interesuje się tematyką, powinien przynajmniej spróbować.

Nawiązując do indywidualności, które potrafią podnieść lub obniżyć poziom widowiska, to na Mundialu Brazylia długo męcząc się z Kostaryką wygrała 2-0, a Neymar po raz kolejny w polu karnym przewracał się z powodu wiejącego wiatru. Korzystając z powyższego tekstu zdecydowanie bliżej mu było do Nożyńskiego niż do Frycza. W pozostałych meczach, Nigeria zwyciężyła Islandię 2-0, a Szwajcaria w ostatnich sekundach pokonała Serbię 2-1.

niedziela, 20 stycznia 2019

Rurka z Krem(l)em - VIII

Nie ukrywam, że chciałem napisać o czymś innym, ale przez cały tydzień myślami przechadzałem się po Gdańsku i zastanawiałem się, jaka będzie przyszłość po tych dwóch dniach wstrzymujących oddech w całej Europie. Chciałbym, aby to, co zostanie tu napisane nie było brane jako manifest polityczny, tylko kilka mniej lub bardziej powiązanych ze sobą refleksji. Znając siebie, pewnie krótko nie będzie.

1) Niestety nie miałem okazji spotkać czy poznać pana prezydenta Pawła Adamowicza, mogę opierać się jedynie na pokrywających się ze sobą przekazach z przeróżnych stron, co pozwala mi wierzyć, że znajduje się w nich ziarno prawdy. Faktem jest, że miał on odmienne poglądy polityczne od moich, natomiast w perspektywie tego dramatu, który wydarzył się na naszych oczach, nie ma to kompletnie żadnego znaczenia.

2) Wypuszczenie na wolność człowieka, o którym własna matka parę dni przed końcem odsiadki mówiła, że jest z nim coś nie tak oraz że coś złego planuje, jednocześnie informując o tym przedstawicieli zakładu karnego, to wydaje mi się, dosyć rzadka sytuacja. Komunikat został zignorowany.

3) Sposób i sprawność, w jaki dokonano zamachu świadczy o pełnej premedytacji, natomiast momentalnie rodzi się pytanie, co w tej sytuacji robiła ochrona. Prawdą jest, że kiedy przegląda się oferty pracy w ochronie, często wybieranymi są ludzie niepełnosprawni bądź przypadkowi, którzy chcą sobie dorobić. W wielu sytuacjach się udaje przejść bez ekscesów do momentu aż przyjdzie ten jeden raz, o którym usłyszy cała Polska.

4) Coś, co mi się wyjątkowo rzuciło w oczy to metoda, dzięki której kryminalista przedostał się na scenę. Chodzi mi o plakietkę z napisem: "media" - traktuję to całkowicie symbolicznie. Gdy się nad tym zastanawiam, to przychodzą mi na myśl dwie interpretacje. Ile śmiertelnych ciosów zadały media poprzez różnego rodzaju oszczerstwa, kłamstwa, insynuacje czy nagonki? I druga strona - ile razy my, jako użytkownicy, korzystając z magicznego przycisku "dodaj komentarz" zadawaliśmy z lubością razy na lewo i prawo?

5) Cztery lata temu napisałem felieton o WOŚP i zdania nie zmieniłem. Jest to maszyna, niosąca pomoc tam, gdzie zaczyna brakować nadziei, natomiast dalej nie zostało wyjaśnione uposażenie bądź jego brak dla Dyrygenta. Nie zmienia to faktu, że p. Owsiak wykonał kawał dobrej roboty ratując wielu ludzi i za to należy się mu ogromna wdzięczność. Podejrzewam, że decyzja o rezygnacji z szefowania WOŚP wynikła nie tyle z powodu tej ogromnej tragedii, ile z komentarzy niektórych polityków, opluwających go nawet w takich chwilach. Szczerze mówiąc, nie dziwię mu się. Po raz kolejny p. Jerzy udowodnił, że jest człowiekiem niezwykle emocjonalnym. Zarówno informacja o odejściu jak i powrót został ogłoszony w momentach, które nieco przyćmiły to, co się wydarzyło w niedzielę za scenie oraz w ostatniej drodze gdańskiego prezydenta. Nie mam o to pretensji; po prostu taki był, jest i będzie Owsiak - niech jego orkiestra gra dalej i niesie konkretną pomoc najbardziej potrzebującym!

6) Warto podkreślić, że zamordowany został prezydent, który był znienawidzony w określonych kręgach podczas trwania kolejnego finału WOŚP, (dla wielu to delikatnie mówiąc kontrowersyjny projekt) prowadzonej przez p. Owsiaka, którego pół Polski również nienawidzi. To też nie są fakty bez znaczenia. W jednej z książek, którą niedawno skończyłem czytać, znalazł się taki fragment: 
Nigdy dotąd nie słyszałem głosu takiej nienawiści. Była jak powiew wiatru prosto z piekła, który miał nas zdusić i roznieść na strzępy. Jakby ogromna kula, ulepiona z myśli tak czarnych jak skondensowana ciemność całych tych podziemi, napierała w naszym kierunku. Nawet nie przypuszczałem, że nienawiść może mieć taki ciężar.*
Warto zadać pytanie, co będzie dalej? I ośmielam się twierdzić, że będzie.. tylko gorzej. Mieliśmy już w XXI wieku wydarzenia, które przepełniły cały naród smutkiem, bólem i cierpieniem. Nawoływano o opamiętanie, obiecywano poprawę i.. na tym pozostano. Jad sączony przez polityków nadal będzie budował mury nienawiści między nami. Żałoba już się skończyła, za chwilę zacznie się to samo. Przeraża mnie to, jak w rodzinach już jesteśmy podzieleni na Tych i Tamtych, na dających na Orkiestrę czy na Caritas, na kupujących w Biedronce czy w Lidlu. W dyskusji na tematy, w których mamy odmienne poglądy, nie potrafimy dojść do ładu, krzywdząc się nawzajem. Do tego niczym nieuprawnione chamstwo oraz nienawiść w komentarzach będą ciągłą prowokacją do kolejnych dramatów. Jedynie inicjatywą oddolną jesteśmy w stanie coś temu zaradzić. Bo owszem wielkie tragedie jednoczą nas, niestety historia pokazuje, że trwa to tylko jeden moment, by za chwilę wrócić do stanu poprzedniego. Jeszcze nie tak dawno naszym sztandarem była solidarność, dziś Solidarność jest powodem do nienawiści.

7) Jest jednak promyk nadziei. Ta scena poruszyła mnie najbardziej ponieważ to czysta Ewangelia. Zastępca prezydenta Adamowicza, wiceprezydent miasta ds. społecznych - p. Piotr Kowalczuk odnalazł mamę zabójcy, spotkał się z nią i w imieniu miasta zaoferował pomoc jej oraz rodzinie. Ten gest pozwala sądzić, że może jeszcze nie wszystko stracone. Panie Piotrze - szacunek!

8) Niestety sport, szczególnie piłka nożna w wydaniu klubowym też nas dzieli, jednak tragedie, które wydarzają się, mają nieco inne podłoże, o którym nie będę dzisiaj pisał. Powoli kończąc, na szczęście mecze reprezentacji w każdej dyscyplinie są dla nas spoiwem, gdzie zapominamy o codziennych różnicach czy podziałach. Przypomniał mi się właśnie mecz grupowy z Mundialu w Rosji, gdzie skazywana na porażkę Chorwacja pokonała Argentynę aż 3:0 strzelając naprawdę piękne bramki. I tak sobie myślę, że w walce o naszą przyszłość bądźmy jak reprezentacja z południa Europy. Mimo, że będzie bardzo trudno, to nie możemy się poddać zalewającej nas z zewsząd nienawiści! 

P.S. Tego samego dnia Dania zremisowała z Australią 1-1, a Francja pokonała Peru 1-0, grając naprawdę bardzo przyjemnie dla oka. W ogóle bardzo ciekawie ogląda się mecze w międzynarodowym towarzystwie, ale to temat na inną historię. :)


*Haruki Murakami, Koniec Świata i Hard-boiled Wonderland. Warszawa 2008, s. 355-356.