niedziela, 24 czerwca 2018

Rurka z Krem(l)em - IV

Dzisiaj rozpocznę od tego, że napiszę coś o poziomie, bo o pionie wiem już wszystko. Po prostu codziennie jeżdżę windą, a jak ten dźwig kursuje, bardzo bystrze zawiadomił nas Adaś Miauczyński, odtwarzany przez Cezarego Pazurę w jednej ze scen "Nic śmiesznego" - to jest ten rodzaj filmu, kiedy człowiek śmieje się przez łzy, ale warty jest obejrzenia. Wracając do głównego wątku, czasem zastanawiam się gdzie leży (jeśli w ogóle jest) granica intelektualnego zubożenia polskiego dziennikarstwa. Myślę tutaj o sytuacji, w której zostałem uświadomiony przez jeden z portali, iż Arkadiusz Milik poślizgnął się w delfinarium i złapał za nadgarstek ale na szczęście nic mu się nie stało. Gdyby to było umieszczone gdzieś w rogu strony albo przynajmniej w rubryce sportowej lub, nie wiem, terapii zajęciowej ze zwierzętami, byłoby mi to łatwiej przyjąć. Jednak ten gigantycznej wartości news pojawił się w centralnym miejscu witryny, napisany czerwonymi literami, co najmniej jakby to była ogromna katastrofa (tu wolę nic nie dopisywać, żeby nie było, że to aluzja do sami wiecie czego). Patrząc w przyszłość, może faktycznie coś tam z tymi delfinami było nie tak, albo w trakcie tego pokazu wyłoniły się rosyjskie bądź senegalskie syreny i zahipnotyzowały naszych zawodników na tyle skutecznie, że obudzili się dopiero parę dni później, oby przed Kolumbią.. W każdym razie wiadomym jest, że gdyby ludzie nie chcieli tego czytać, to pewnie by o tak istotnych wiadomościach nie wspominano, ale czy naprawdę zawsze musimy konsekwentnie równać do dołu niczym lawina? Do naszej kadry wrócę w odpowiednim czasie.

Są takie dni w naszym życiu, że aż chce się oddychać pełną piersią, czujemy się tacy szczęśliwi, a płynący czas przestaje być naszym wrogiem, smagającym nas biczem po lędźwiach. Do tak wspaniale zapowiadającego się krajobrazu należy dodać specjalny dodatek, np.: masaż relaksujący lub wyczekiwane zakupy czy wizytę w salonie samochodowym. Właśnie takim dopełnieniem był przepiękny, rozstrzygający o przebiegu spotkania gol Kolarova w rywalizacja pomiędzy Serbią i Kostaryką. 

Ta nasza polska idylla trwa dalej, bo.. Niemcy przegrywają z Meksykiem! Mistrzowie świata nie poradzili sobie z piłkarzami z Guadalajary, załatwiła ich fantastyczna kontra, której zwieńczeniem było uderzenie Lozano, myślę, że jego DNA pochodzi pewnie z Jamajki ponieważ z wyjątkowym luzem skończył tę akcję, zwłaszcza, że było to pole karne naszych zachodnich sąsiadów a nie amatorska liga. Jak łatwo się można domyślić, to uruchomiło trzęsienie ziemi w europejskim zespole, czego dowodem była próba totalnej dominacji Meksykanów. Jednak potomkowie Azteków wyszli z tej konfrontacji zwycięsko jeszcze raz udowadniając, jak piłka nożna potrafi być nieprzewidywalna. 

O tej ostatniej prawdzie przekonali się Brazylijczycy, którzy zaledwie zremisowali ze Szwajcarami. Mało kto się spodziewał takiego rozwiązania, ale każdy, kto poświęcił 90 minut swojego życia, to nie żałował, bo bramki były niezwykłej urody. Zarówno mierzone, kapitalne uderzenie Coutinho, jak i główka po rzucie rożnym Zubera zapewniały wyjątkowe wrażenia estetyczne. W ogóle to dośrodkowanie Shaqiriego było tak idealnie wypieszczone, że Xherdan mógłby zostać świetną krawcową; szyje idealnie na miarę. 

P.S. Tak mi się przypomniało - bo dużo deszczu jest wokół nas i trzeba coś z tym zrobić:
- Wiecie jak się nazywa mały krawiec?
- Krawczyk.

sobota, 23 czerwca 2018

Rurka z Krem(l)em - III


Zawsze się zastanawiałem, jak to jest brać udział w wyścigu, w którym jesteś tym zwierzęciem z pancerzem, czyli mkniesz.. no nie za szybko. Teraz nie muszę tego rozważać, po prostu sam znalazłem się w takiej sytuacji, kiedy cykl mnie wyprzedził. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie, nie jest to wyznanie o podłożu hormonalnym, tylko ta seria jest dla mnie jak polskie koleje, zawsze się spóźnia. Są tacy, którzy twierdzą, że skrót PKP rozwija się w sposób następujący: "Przyjedź, k***a przyjedź!"

Zatem dojechałem na stację lokomotywą relacji Francja - Australia! Największy dramat przeżyłem w Warsie, (w tym wypadku to bardziej Star-warsie), z jednej strony rechoczą żaby, a z drugiej w lekkim letargu siedzi koala, wciągający, tfu wróć!, jedzący eukaliptusa - towarzystwo równie doborowe, jak obrońca, który tak skutecznie chciał zatrzymać francuskiego napastnika Griezmanna, że aż dopuścił się przekroczenia przepisów, co poskutkowało podyktowaniem "jedenastki". Jednak z przeciągu całego spotkania to Australia była zespołem bardziej nieustępliwym, konsekwentnie realizującym swoje cele, czego uwieńczeniem był błyskawicznie wywalczony po stracie gola rzut karny zamieniony na bramkę. Jeden z francuskich defensorów wyciągnął rękę tak wysoko, jakby co najmniej był zawiadowcą i trzeba było zacząć walkę o wygraną od początku. Zwycięstwo zapewnił ojczyźnie Coco Chanel Paul Pogba strzałem tak jakby od niechcenia. 

Mimo wszystko zapachniało niespodzianką. Co się jednak odwlecze.. W kolejnym spotkaniu Argentyna mierzyła się z Islandią - objawieniem Euro 2016. Wszystkie oczy skierowane były na jednego z najlepszych piłkarzy globu, niejakiego Lionela - Maszynistę, przeprowadzającego reprezentację Albicelestes przez kolejne stacje. Niestety dla fanów byłego zespołu Diego Maradony, już na pierwszym przystanku źle przełożono zwrotnicę i pociąg zjechał na boczny tor. Mocno o to postarali się Islandczycy, choć faktem jest, że ich rywale są kompletnie bez formy, a gwoździem do trumny był przestrzelony rzut karny największego gwiazdora. Drużyna pochodząca z Ameryki Południowej bardzo skomplikowała sobie sytuację, zwłaszcza że trudne mecze dopiero nadejdą.

Wyjątkowość tej soboty polegała też na tym, iż były rozgrywane cztery batalie a nie trzy, jak zazwyczaj. Następną miał być pojedynek Peru z Danią. I powiem szczerze, troszkę się działo. Tym, co połączyło następujące po sobie bitwy, była przestrzelona "jedenastka". Pechowcem okazał się Peruwiańczyk, podobno po tej sytuacji w Limie najczęstszy okrzyk, jaki padał w każdym domu z telewizorem to "Cueva mać". W końcu Dania, pomimo niezwykle walecznej postawy Latynosów, wyprowadziła zabójczą kontrę, a Poulsen postawił kropkę nad i. Jednak muszę przyznać, że przyjemnie patrzy się na reprezentację trenera Nardiego.

I wreszcie ostatni już pojedynek Chorwacji z Nigerią. Afrykańczycy zawsze są wyjątkowo niewygodnym przeciwnikiem, ale pierwszą obserwacją, jaka się sama nasuwa - fantastyczną pomoc mają piłkarze z Dalmacji. Wygląda to bardzo ale to bardzo solidnie i prawdę powiedziawszy pachnie naprawdę dobrym wynikiem na turnieju w Rosji. Zwłaszcza, że zawodnicy z szachownicą na koszulkach mają dosyć trudną grupę, zatem będzie ona dla nich doskonałym przetarciem przed meczami o coraz większą stawkę.

Bardzo podoba mi się fakt, że właściwie jeszcze nie zdarzyło się spotkanie, które byłoby po prostu zwyczajnie nudne. To dobry prognostyk przed następnymi kolejkami fazy grupowej! 

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Rurka z Krem(l)em - II


Rozpoczęliśmy nasz spektakl rosyjsko - arabską uwerturą, spotkanie właściwie odbywało się tylko do jednej bramki, chociaż faktem jest, że ilość goli wynagrodziła nam jego jednostronność. Dodatkowym smaczkiem tej efektownej inauguracji było to, że dwa trafienia zanotował Cheryshev, zawodnik, który pojawił się na boisku już w 24 minucie, zastępując kontuzjowanego rosyjskiego gwiazdora - Dzagoeva. Ale szczerze powiedziawszy, najbardziej utkwił mi w głowie obrazek, kiedy kamera pokazała loże honorową stadionu i stojącą obok siebie wielką trójkę: groźnego Władimira, prezydenta FIFA i arabskiego szejka. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to jest idealna sytuacja, aby zdefiniować pojęcie prawdziwego dylematu. Otóż, wystarczy postawić się na miejscu Gianniego Infantino (ten łysy w środku) i zadać kluczowe pytanie: do kogo odwrócić się tyłem? Swoją drogą, słowo łączące tych trzech gentlemanów składa się z pięciu liter: zaczyna się na m, a kończy pierwszym znakiem alfabetycznym, który jednocześnie jest też drugi w tym wyrazie. Przedostatnie jest krótkie i; co więcej podpowiem, że nie jest to "mania".

Żeby dobrze wejść w kolejną batalię o punkty, nadszedł czas na suchar:
- Wiecie, jak się nazywa najbardziej wirtualne państwo świata?
- E-gipt.

W pustynnym, wysuszonym klimacie, przechodzimy do potyczki pomiędzy państwem Faraonów, a walecznym Urugwajem. Właściwie Egipcjanie byli skazani na porażkę, przynajmniej w moim odczuciu ponieważ są ogromnie zależni od swojej największej gwiazdy, Mohameda Salaha, dopiero dochodzącego do pełni sił. Jakby to wyliczył pewien ekspiłkarz, specjalista od dekorowaniu tortu odpowiednim owocem, wyżej wymieniony gracz daje swojej drużynie jakieś 71% jakości więcej. Niemniej, jak pokazuje wynik i przede wszystkim decydująca bramka strzelona dopiero w 89 minucie, że co jak co, ale heroicznej walki Egipcjanom nie można odmówić, naprawdę brakło im niewiele do całkiem korzystnego rezultatu. Nie wiem czy Wam to już kiedyś mówiłem, ale mam swoją teorię na temat powstania najbardziej znanych egipskich grobowców. Mam wrażenie, że najbardziej technologicznie rozwija się Japonia, tak w ogóle Azjatów jest najwięcej na świecie (i stąd się wzięły ich "skośne oczy" - oni jak widzą swojego rodaka, to się tak specyficznie marszczą, a że ich jest ponad miliard na ziemi, to się nie dziwcie, że im tak zostało..). Zapewne w najdawniejszych czasach było podobnie.. Siedział sobie taki mieszkaniec Kraju Kwitnącej Wiśni na pustyni i czekając na Wi-Fi zaprojektował pierwszą taką budowlę oraz wymyślił technologię, jak coś takiego postawić.. Nazywał się Pira Mida i tak się przyjęło..

Kolejną przystawką, jaką serwowała nam rosyjska impreza było, rzekłbym mocno orientalne, starcie Maroka z Iranem. W normalnych warunkach pewnie człowiek by odpuścił, ale w tej sytuacji, akurat po powrocie z pracy, to niczym żołnierz na warcie, pilot w dłoń (jaki żołnierz, taki karabin) i do boju.. no właśnie kto? Myślę, że gdyby ktoś w telewizyjnym debiucie otrzymał takie spotkanie do komentowania, to mocno bym się zastanowił, czy jego szef nie ma już kogoś na jego miejsce. Pomimo dużej egzotyki, to mecz mógł się podobać, żywiołowe kontrataki z obydwóch stron potwierdziły starą piłkarską prawdę, że nie ma już słabych drużyn. O końcowym rezultacie przesądziła samobójcza bramka strzelona już w doliczonym czasie gry. To mi się kojarzy ze studiami, jak była tzw. praca grupowa. Dwie osoby harowały, a pozostała czwórka po prostu przychodziła na zajęcia, a finalnie wszyscy dostawali bardzo dobre oceny. I tym sposobem Iran zainkasował trzy punkty.

Natomiast wieczorna rywalizacja dwóch piłkarskich potęg, naszpikowanych gwiazdami światowego formatu była niezwykłą ucztą dla oka. Dziennikarze zgodnie podkreślają, że to było takie prawdziwe rozpoczęcie wielkiego turnieju, z przytupem, z polotem i ogromnymi emocjami. Warto dodać, że jeden i drugi miał swoje problemy. Wielka afera w reprezentacji Hiszpanii spowodowana nieeleganckim zachowaniem trenera wobec prezesa federacji na pewno miała wpływ na morale drużyny, mimo że przejął ją asystent byłego już selekcjonera, niegdyś znakomity obrońca. Z kolei w Portugalii wyrok w "podatkowej" sprawie otrzymał Cristiano Ronaldo, skończyło się na dwóch latach więzienia w zawieszeniu i 28 mln € grzywny. Inna sprawa, że skoro gość dostaje taką karę, to ile on musi zarabiać.. Na boisku kompletnie nie było tego widać, zawodnik Realu rozegrał fantastyczne spotkanie, prowadząc swój zespół do sprawiedliwego remisu i po raz kolejny udowadniając, że jest piłkarzem z innej planety. Wysoko zawiesił poprzeczkę naszemu gladiatorowi z "dziewiątką" na plecach..

sobota, 16 czerwca 2018

Rurka z Krem(l)em - I

Na dalekim Wschodzie zapaliła się gwiazda,
w sercu nadzieja zaczyna ogrzewać każdy kąt.
Przecież nasi chłopcy pojechali walczyć na front,
Oby Orły szybko nie wróciły do gniazda.



Chciałem zacząć z przytupem, wznieść się na wyżyny swojej pisarskiej fantazji oraz polotu ale.. po raz kolejny okazało się, że jedyne, co mnie łączy z Adamem Mickiewiczem to.. Soplica. Niemniej, jak mawiają znawcy, reklama - dźwignią handlu, zatem kto tylko ma wolną chwilę lub po prostu potrzebuje coś zrobić, a śpieszyć się nie musi, jest zaproszony do kolejnego cyklu dotykającego historii związanych z największym piłkarskim świętem. Stali bywalcy pewnie kojarzą moje bazgroły z wcześniejszych imprez, zatem nadszedł czas, żeby dojść do meritum. I stanąć obok.

W salonie roztaczał się półmrok. W dogasającym kominku kruczoczarne węgielki wyglądały wyjątkowo samotnie. Podobnie czuł się Abdul, którego jedynym zajęciem, zajmującym całą jego uwagę, było powolne wypalanie tytoniu ze swojej mahoniowej fajki. Rysowanie kółeczek w powietrzu już nie sprawiało mu przyjemności, ponieważ za bardzo przypominało mu o tym, jak bardzo pusty jest w środku. Czuł ogromną potrzebę nawiązania relacji, żeby wreszcie coś w jego życiu zaczęło się dziać. Los czasem reaguje błyskawicznie na skryte marzenia, w związku z czym w pomieszczeniu zadudnił odgłos pukania do drzwi. Muzułmanin nieśpiesznie ruszył, aby sprawdzić, kogo w jego skromne progi przywiał wiatr. Ledwo uchylił klamkę, do zadymionego pokoju z impetem wtarabanił się Dmitrij - żywiołowy Rosjanin, szukający schronienia w deszczową noc. Zdziwiony Abdul dosyć szybko zaakceptował nową sytuację, aczkolwiek mało mu się ona podobała. Zwłaszcza, gdy nowo poznany gość ubrudził mu błotem modlitewny dywanik. Abdulowi z oczu zaczęły lecieć iskry, (jakby to ujęła wybitna polska lingwistka - Renata Beger - "kurwiki"), a pod hebanową brodą mięśnie napięte były niczym plandeka na żuku. Słowem, zanosiło się na wybuchowy wieczór. Dmitrij znał wiele słów potrafiących zbliżać do siebie ludzi, ale "takt" oraz "subtelność" były dla niego jak zapasowe koło w samochodzie. Wiedział, że jest, ale nigdy nie używał. Rubaszny obywatel Wschodu po kolei zaczął opróżniać trunki, jakie Arab zdążył w ciągu życia nagromadzić. Abdul zapadł na dolegliwość Kamila Glika - też mu było smutno z powodu barku.. Po skończeniu piątej butelki Dmitrij zasnął między kanapą a stołem z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Naszemu gospodarzowi pozostało jedynie posprzątać pozostawiony bałagan. 

Mniej więcej tak wyglądał mecz otwarcia. Arabia Saudyjska po prostu w nim nie istniała i z perspektywy czasu trudno będzie znaleźć na Mundialu słabszą drużynę. W sumie, paradoksalne jest to, że właśnie Muzułmanom zafundowano na początku bombowy wieczór..

P.S. Zanim odbyło się losowanie grup na ten mundial, po sieci krążył mem, na którym przedstawiony był Władimir Putin, który na godzinę przed ceremonią miał wypowiedzieć takie zdanie: "Marzy mi się grupa z Arabią Saudyjską, Egiptem i Urugwajem." :)